sportograf-11192641

Śnieżka (1602 m n.p.m.) to najwyższy szczyt w Sudetach, a zarazem najwyższy szczyt w Polsce na który można wjechać rowerem. Znajduje się na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego, gdzie obowiązują bardzo obostrzone przepisy dotyczące możliwości jazdy rowerem. W bardzo wielu przypadkach nieuzasadnione. Dotyczy to także Śnieżki na którą nie można wjeżdżać rowerem z wyjątkiem tego jedynego w roku legalnego, organizowanego od 20 lat wjazdu - wyścigu Uphill Race Śnieżka.

Ryszard Biniek

 

Ten dzień w b.r. to niedziela 8 sierpnia, ale dzień wcześniej odwołano maraton w Świeradowie z powodu katastrofalnych opadów deszczu w rejonie jeleniogórskim, które spowodowały niesamowite zniszczenia w Bogatyni, Świeradowie i innych miejscowościach. Pytanie, czy wyścig się odbędzie bo rano dalej padał deszcz, a w wysokich górach warunki są zmienne i często nieprzewidywalne. Ale ok. godz. 9,00 w Karpaczu rozpogadza się i na twarze zawodników powraca optymizm i uśmiech. Na pewno będzie mokro, a 14 kilometrów trasy oprócz początkowego 4 kilometrowego asfaltowego odcinka biegnie po nierównej kamiennej kostce. W partiach szczytowych na pewno będą mgły i mokro - takie i inne scenariusze snują się po głowach startujących. Rano temperatura w Karpaczu wynosi ok. 13 °C, na szczycie jest zawsze zimniej i wieje wiatr. Przygotowanie roweru – dziś pojedzie ze mną Gary Fisher Paragon – jeśli wjadę będzie to najprawdopodobniej pierwszy 29er, który oficjalnie wjechał na Śnieżkę. Upuszczam powietrze w kołach na ten kamienisty podjazd, a wcześniej zdecydowałem się na założenie opon WTB Nano 29, które powinny się dobrze toczyć na trasie. Tak też się stało i opony tak na podjeździe (także mokrym) jak i zjeździe spisały się znakomicie. Napoje do bukłaka i cały czas dylemat jak się ubrać? Decyzja - jadę na krótko ubrany i bez rękawków. Na dole dobrze się czuję, a jak będzie wyżej, czy nie będzie mi za zimno? Przekazałem do wwiezienia przez organizatora na szczyt cieplejsze ciuchy, na czas oczekiwania na zakończenia wjazdu i zjazd ze szczytu na stadion. Pora na rozgrzewkę i na start. Pogoda wyraźnie się poprawiła, wygląda słoneczko. Na dole w Karpaczu jest dobrze…

SNIEZKA 004

Start ostry o godz. 10,00 i wszyscy zawodnicy w liczbie 350 (limit ustalony Przez KPN) z czołówką polskich zawodników m.in. Galińskim i Kajzerem wystartowali. Do Wangu 4 km podjazdu asfaltem, to komfortowa jazda, ale przed Wangiem zaczyna się już to, co będzie przez następne 10 km do mety, mianowicie kamienna nierówna kostka granitowa. Ponadto na całej trasie o łącznym przewyższeniu pond 1000 m są odcinki o nachyleniu ponad 20%. Największą uciążliwością jest jazda po tej nierównej kostce, koła się wspinają i opadają z kamienia na kamień, a pomijając dyskomfort dochodzi element braku równego toczenia się kół. Każdy szuter byłby tutaj autostradą dla kół roweru. Chociaż pogoda poprawiając się i wyglądające słońce nie utrudniają podjazdu. To mój pierwszy wjazd z wyścigiem na szczyt, jadę swoim tempem, a wwożenie mojej ponad 100 kg masy ciała daje się odczuć. Stromy podjazd pod Strzechę Akademicką robi wrażenie i daje się odczuć, chwila wytchnienia na bufecie i dalej do góry. I tu nagle coś strzeliło na bardzo stromym podjeździe zaraz za Strzechą – to łańcuch. Pierwsze myśli - tyle wysiłku na marne, a co ważniejsze nastawienie psychiczne wjechania na ten „najwyższy” szczyt na 29erze. Ale do roboty, zdejmuję łańcuch, organizuję narzędzia i dzięki pomocy innych zawodników udaje się „posklejać” łańcuch po ok. 15 minutach. Jadę dalej do góry, ale jestem jakiś już wybity z rytmu jazdy, jadę z mniejszym zapałem. Ta przerwa wpłynęła na mnie negatywnie, a wiadomo, że najbardziej stresuje, gdy sprzęt odmawia posłuszeństwa. Obawy, czy znowu się nie zerwie. Od Domu Śląskiego już ostatni odcinek wspinaczki trawersem na szczyt. Bliskość szczytu powoduje mobilizację, ale siły już nie pozwalają na mocniejszą jazdę.

sportograf-11192641

Na całej trasie wszędzie piesi turyści, choć z powodu pogody nie są to tłumy, co ma swoje pozytywy, ale dopingują i biją brawa. Zwłaszcza jak widzą „wielkiego faceta” na „dużym kole” ;) Zmęczenie jest duże, staję na chwilę wytchnienia i dalej, a ostatni ok. 100 m odcinek przed szczytem jestem zmuszony poprowadzić rower.

Uff, jestem na szczycie, czas ponad 2 godz. nie ma takiego znaczenia, zwłaszcza, że sporo straciłem na naprawę łańcucha. A jeśli do tego dodać moje ponad 100 kg… Na mecie każdy „zdobywca” otrzymuje na szyję medal pamiątkowy i koszulkę Zdobywcy Śnieżki. Zwycięzca M. Galiński ustanowił nowy rekord wjazdu – 50,53 min.. Odbieram moje ciuchy, bo tu jest zimno i wieje. Małe zasilenie na bufecie, czekanie na ostatnich zawodników i pilotowany zjazd na stadion miejski w Karpaczu. Prawie godzinny zjazd to test dla nadgarstków i odporności na dyskomfort mojego zadka. Tak trzęsie na zjeździe. Po doprowadzeniu się do porządku na parkingu i regeneracji czas na zakończenie zawodów. Ogłoszenie wyników i dekorację zwycięzców. Organizator przygotował wiele ciekawych i cennych nagród dla zwycięzców poszczególnych kategorii. I tu mała niespodzianka organizator - Maciej Grabek wprowadził nową kategorię Open 100+ , czyli zawodników ważących pond 100 kg. Zostaję wywołany do dekoracji jako trzeci zawodnik. Pudło na 3 miejscu to miłe zaskoczenie i chyba szczyt moich możliwości stawania na pudle…

sniezka

Uphill Race Śnieżka to niezapomniane przeżycie, a także wyzwanie zwłaszcza dla takich ludzi jak ja. Dziadek i z taką … masą. Z informacji organizatora i spostrzeżeń własnych domniemam, że mój wjazd na Śnieżkę jest pierwszym oficjalnym wjazdem roweru 29er na szczyt. Organizacja i atmosfera zawodów perfekcyjna zresztą jak w całym cyklu Bikemaratonu. Także pogoda wytrzymała do końca bez deszczu i trochę ze słońcem, czym pomogła zawodnikom podczas tej wspaniałej imprezy. Za rok mam nadzieję wystartuję i będzie lepiej…