VINER-sf_carbon_29

Po tegorocznych targach rowerowych utwierdzam się w przekonaniu, że Włosi nie tylko kolarki potrafią robić. Wytwory ich nietuzinkowej wyobraźni, nie tylko zachwycają nasze oczy, ale mają prawo zadowolić wielu wybrednych kolarzy. Oto kolejna marka, która wzbogaca (przyznajmy, co raz śmielej) nie mały już rynek rowerów wielkokołowych.

Bartosz Niezgoda


Firma Viner, która może poszczycić się produkowaniem kustomizowanych szos i ponad 60 letnią tradycją, przygotował na rok 2011 dwie odsłony 29erów; na ramie aluminiowej i w co raz popularniejszym węglu. Ta pierwsza według danych producenta ma ważyć około 1700 gram. Jest starannie wykonana i musi się podobać; malowanie, gięcia rur, trójkąty… są po prostu piękne. Podobnie sprawa ma się ramy karbonowej. Piękne przejścia, cudowne kształty… i waga 1450 gram… można się zakochać:) Geometrie obu są identyczne i jak najbardziej prawidłowe. Długa górna rura i krótki tylni trójkąt (440 milimetrów). Jedyne, co warto by delikatnie zmienić to kąty. Kąt główki o jakieś 0,5 stopnia w dół, a podsiodłówki o 1 st. do góry. Ale i bez zmiany rowery powinny spisywać się bardzo dobrze.

VINER-vr_29

W obydwu modelach zamontowano sztuciec ze stajni RockShox i pomieszano napęd Sram/Shimano. Lepiej wypada oczywiście wersja SF Carbon, jednakże VR Race też nie ma się czego wstydzić. Co jeszcze dzieli oba rowery? Oczywiście koła; Race dostał Fulcrumy, a SF- Ambrosio Cross Country. Obydwa 29ery otrzymały kapcie Panaracera.

VINER-sf_carbon_29

Viner wyraźnie celuje w bardziej świadomych użytkowników, dla których kompromis nie istnieje. Fakt, rowery pod kilkoma względami mogą nie zachwycać, ale nie czarujmy się – „idealny” rower to tylko ten złożony.
I jeszcze ceny: 2649 € za SF- a i 839 € za VR. Oczywiście dotyczą samej ramy…