http://www.test.rowery650b.eu/images/stories/inne/ivan-single%20speed/P7280125.JPG

Kto ma inżyniera polot zbuduje sobie...singla, że tak sparafrazuję Papcia Chmiela. Łatwiej zrobić niż... napisać :-/ Napisałbyś coś otem - Nabiał był jak zwykle dość lakoniczny. Się zrobi kierowniku - odpowiedziałem entuzjastycznie. Świeżo po poskladaniu Nadobnego vel Błękitnego Groma, nakręcony oblotem nowej maszyny po Kaszubach i Morenie, pełen werwy zadeklarowałem arta...a potem przyszło zastanowienie, chwila refleksji i konkluzja. Ale o czym tu pisać?

Ivan

Singiel jaki jest, każdy widzi. Przecie nie będę krok po kroku wklepywał, jak się wbija stery i gwiazdkę, wkręca suport, zakłada koła, reguluje heble...

No, ale skoro powiedziało się Si Capitano, to trzeba poskładać coś, co miałoby ręce i nogi. Szczerze i z głębi swojego chamskiego serca nie cierpię mitologizowania i ideologizowania rowerów. Jednakowoż w przypadku singla kilka słów około-ideologicznych jest niejako usprawiedliwionych.

Przyczynki posiadania i użytkowania jednobiegowca implikują zaskakująco sporo aspektów, jak na tak nieskomplikowaną konstrukcję.

1. Less is more.

Mniej części, komplikacji, konserwacji, wagi. Ale też mniej komfortu, V-maxa, podjazdów, jakie można zrobić na rowerze. Więcej zaangażowania w jazdę, radości z pokonywania przeszkód w terenie, pożytków siłowo-treningowych płynących z roboczogodziny w terenie. Ale także więcej podprowadzania, szarpania się z opornym żelastwem, pleców wymijających nas współrowerzystów - szczególnie na płaskim i zjazdach.

2. Singiel ma tak naprawdę 3 biegi.

Brzmi to dość kontrowersyjnie, ale takie są moje własne, praktykującego singlowicza, doświadczenia. Bieg pierwszy - jedziesz dając z siodła, bieg drugi - jedziesz napierając na stojąco, bieg trzeci - podprowadzasz lub taszczysz sprzęta na ramieniu/plecach.

3. Jazda singlem - szczególnie pełnosztywnym - pozwala byc lepszym rowerzystą.

Brzmi naciąganie, ale zastanówmy się. W związku z brakiem sieci bezpieczeństwa, jaka oferują przerzutki i amortyzacja, trzeba być bardziej przewidującym w kwestii wyboru lepszej lini zjazdu czy podjazdu, skanowania terenu w poszukiwaniu lepszej trakcji oraz ogólnym gimnastykowaniu się na rowerze, które jest niezbędne dla bezpiecznego i możliwie szybkiego pokonania nierówności. W skrócie: singiel to nie rower dla leniuchów, którzy pozostawiają kadencji i amorowi do odwalenia sporą część roboty.

4. Singiel to sprzęt dla ... leniwych.

Ejno! Czyż nie napisałem przed chwila, że to nie rower dla obibokow? A no napisałem, ale to było inne lenistwo. Tutaj mam na myśli lenistwo, które często-gęsto dopada każdego kolarza, szczególnie we sezonie jesienno-zimowym. Utrzymanie wielobiegowca w pełnej gotowości i sprawności po błoto-śniegowej kapieli, to oczywiście kilkadziesiąt minut spędzonych z wiaderkiem mydlin i szczotką na zewnątrz lub przemycanie "brudasa" do wanny czy kabiny prysznicowej. Singiel pozwala nam się zbytnio nie przejmować. Dwie zębatki i łancuch choćby nie wiem jak zapaskudzone poprostu bedą dzialaćc i sprawnie napedzać naszego rumaka. Ot styknie z grubsza odkuć największe kawaly zaschnietego błocka i można cieszyć się śmigankiem. A nawet jeśli już dojdzie do procedury czyszczenia, bedzie ona nieporównywalnie krótsza i mniej uciąźliwa.

5. Prostota i elegancja.

Czyste, nieskażone kablami, oporami pancerza, przerzutkami i innymi rowerowymi klamotami linie jednobiegowca mogą urzekać miłosników ascezy. De gustibus non disputandum esto jednakowoż nawet najwięksi zwolennicy węgolwego amorfizmu i czciciele gadżeciarstwa zatrzymają się chwilę nad singlowym, niewyszukanym czarem.

6. Last but not least.

Singiel to powrót do korzeni, mistyczne dotknięcie pierwotnego kolarstwa, gdzie między Tobą a Górą jest tylko siła Twoich własnych nóg i umiejętności okiełznania terenu przy pomocy prostego, acz ograniczonego narzędzia, jakim jest sztywny jednobiegowiec.

... no i takie tam blah, blah, blah :-/


Podsumowuwując część filozoficzną: Jednobiegowiec, to sprzęt prosty, nieskomplikowany, angażujący, ale także napewno nie nadający się dla każdego. Wraz ze wszelkimi pożytkami płynacymi z idioto-odporności konstrukcji trzeba przyjąć wszystkie mankamenty i ograniczenia, jakie są serwowane w zestawie. Niby kiedyś, w erze Reksiów, Pelikanów, Wigrusów i Wagantów wszyscy pomykali na singlach, jednakże czasy te bezpowrotnie minęły i na dzień dzisiejszy jednobiegowiec nie jest maszyną dla przeciętnego pedałopociskacza, ale świadomym wyborem ogarniętego i znającego swoje silne i słabe strony cyklisty.

Jak dla mnie sztywny singiel ma jedną podstawową wadę. Po każdej jeździe dłonie wygladają, jakbyś właśnie oderwał się od łopaty :)

P7280125

Skoro odrobiliśmy część ideologiczną, warto zwrócić uwagę na kilka spraw technicznych, które mogą ułatwić życie potencjalnym adeptom jednobiegowizmu:

1. Szybko, łatwo i przyjemnie.

Jak sobie popróbować singlowania, jak się nie ma specjalnie dedykowanego, jednobiegowego rowerka? Za niecałe 100PLN można zanabyć napinacz łańcucha wkręcany w hak przerzutki, zębatkę jednobiegową o szerszej podstawie i garść podkładek, które pomogą nam wypełnić wolne miejsce na bębenku tylnej piasty, a także ustalić Magiczną Linię Łańcucha - o czym później. Pozostaje nam tylko zdjąć przerzutki, manetki, kable i kasetę, wkręcić napinacz, założyć reduktor na tylną piastę, skrócić łańcuch i heja przygodo! W sumie jedyna pułapka, jaka może na nas czekać, to szerokość łańcucha i zębatki. Te jednobiegowe miewają czasami 1/8 cala zamiast standardowych, biegowych 3/32 cala. Warto sprawdzić ten drobiazg, aby nie musieć jeszcze dokupić szerokiego, BMX-owego łańcucha.

reduktor

W ten niedrogi sposób możemy sprawdzić, czy jednobieganie nam się spodoba i czy ewentualnie chcemy rzucić sie na głębszą wodę.

2. Wersja zaawansowana, dla leniwych.

Wchodzimy do sklepu - w realu lub w wirtualu - i wybieramy sprzęt jednobiegowy lub wielobiegowy z opcją konwersji do singla. Pozamiatane :p

3. Wersja zaawansowana, dla pasjonatow.

Najpierw nieco wprowadzenia historycznego. Na samym poczatku kariery Parówy - zwanej tez popularniej Wielką Kichą - królował pogląd, iż w związku z oczywistymi przewagami fizycznymi wynikającymi ze średnicy koła oraz niezaprzeczalnymi wadami płynącymi z dłuższej bazy kól i mniej chętnego skręcania, 29-ery skończą swój podbój rowerowego świata jako spokojne, stateczne i niszowe pełnosztywne jednobiegowce.
Jak wiemy teoria ta nie wytrzymała próby czasu, ale do dziś oferta ram i rowerów umożliwiających singlowanie jest szeroka. Co jednak mamy na myśli mówiąc "umożliwiających"?

lynskey-houseblend-ridgeline-29er-7

Jak wiadomo, jednym z fundamentów udanego jednobiegania jest poprawne napięcie łańcucha. Można to uzyskać na kilka sposobów, gdzie każdy ma swe zalety i wady.

1. Otwarte do tyłu haki tylnego koła.

Zwane "track dropouts" lub "slot dropouts" pozwalają ni mniej, ni więcej tylko za pomocą przesunięcia tylnego koła od rury podsiodłowej w celu naprężenia łańcucha. Warto także mieć w tym wypadku przynajmniej od strony napędowej prosty napinacz, ale i bez tego można "na oko i rękę" ustawić tylne koło.

on-one slot droputs

Patent prosty i idiotoodporny, szczególnie praktyczny, gdy rama lub napinacz posiadają gwint na wkręcenie tylnej zmieniarki. 2w1 gwarantowane. Problematyczne bywa każdorazowe ustawianie zacisku tylnego hamulca i potencjalnie konieczność krótkiego dotarcia tylnych klocków hamulcowych.

2. Mimośrodowa mufa suportowa.

Czyli mufa suportowa na sterydach. Pozwala na obrót całym pakietem w celu uzyskania napięcia łańcucha. Patent bardzo popularny w tandemach. Zwalnia z konieczności bawienia się z tylnym hamulcem, gdyż koło bezpiecznie tkwi w zwykłych, pionowych hakach, ale wymaga dodatkowej troski i uwagi. Głupio byłoby zniszczyć całą ramę przez nadmierne dokręcenie zacisków mufy suportu. Nietrzymanie w czystości ma tendencje do skrzypienia i strzelania. Bardzo deprymujące, szczególnie na podjazdach.

ECB

3. Przesuwane haki tylnego koła.

Występują w wielu odmianach i wariacjach. Zwane sliding droputs integrują ze sobą tak haki kół, jak i adaptery tylnego hamulca. Ponownie uwalniają od zabaw z tylnym zaciskiem, ale wymagają dodatkowej troski o gwinty. Są też dość drogie w wymianie, jeśli uszkodzone.

325 dropouts

4. Mimośrodowa piasta tylnego koła.

Patent, o którym słyszalem, oglądałem go w sieci, ale sam nie miałem okazji wypróbować. Wymaga oczywiście posiadania odpowiedniej piasty, która do najtańszych nie należy, ale za to ponownie nie ingeruje w ustawienie tylnego hamulca. Oprócz znaczącego kosztu nie wykazuje dodatkowych wad.

ecentric hub

Linia łancucha to kolejny kluczowy element udanego jednobiegania.

Jak wiadomo, jazda na przekosie łańcucha zużywa w przyspieszony sposób wszystkie elementy napędu. Między innymi dlatego w przełożeniu singlowym dążymy do jak najbardziej równoległej linii łańcucha (względem osi roweru wyznaczanej przez prostą przechodzącą przez obie osie piast, prostopadle do nich). Sprawa jest najprostsza wtedy, gdy używamy jakiejkolwiek korby z jedną zebatką oraz reduktora na bębenek tylnej piasty. Worek podkładek pozwoli nam na dowolne odsuwanie lub przysuwanie tylnej zębatki od i do osi ramy. Bułka z masłem. Poniżej zła linia łańcucha.

bad chailine

Schody zaczynają się, gdy decydujemy się na dedykowaną piastę singlową z minibębenkiem, a już zupełnie wesoło bywa, gdy zanabędziemy piastę pod nakręcany, singlowy wolnobieg. Minibębenki oferują zazwyczaj pewne pole do popisu, jeśli chodzi o przesunięcie zębatki względem osi ramy i jeśli nie mamy jakiejś nietypowej korby lub zdecydowanie źle dobranej, kosmicznie długiej osi suportu, nie powinno być problemów.

Dopiero 3. wersja zmusza nas do solidniejszego zastanowienia się i wykonania kilku pomiarów.

Czym zatem jest i jak mierzyć ową mityczną bestię, czyli Linię Łańcucha? Zaczynamy od korby. Przykladamy miarke tak, aby startowala na szczycie zebow zebatki, a konczyla sie dokladnie w polowie rury podsiodlowej. Proste i nie wymagajace dodatkowych tlumaczen.

measure-chainline-angled

Pomiar z tyłu będzie nieco inny, gdyż trzeba wyznaczyć środek koła, od ktorego pociągniemy linie aż do najbardziej zewnętrznej, ale ciągle pozostajacej wewnątrz ramy, części tylnej piasty. Szczytem zębatki wolnobiegu będzie linia łancucha piasty. Poniższa fotografia pokazuje linię łancucha na środku kasety zębatek, ale jeśli wyobrazimy sobie, ze tam właśnie znajduje sie nasz singlowy wolnobieg, zaczniemy łapac ocb...

chainline rear

Aby sobie pomoc mozna sie odniesć do typowych linii łancucha, jakie znajdziemy w internecie i starać sie dobrać do tego odpowiednią piastę.

standardowe linie lancucha

Wiadome jednakowoż, iz piasta jak jest, taka pozostanie. Jesli linia łancucha ciągle nie jest jak najbliższa ideałowi należy zacząć ingerować w położenie zębatki na korbie przekladajac ja na zewnętrzną lub wewnętrzną stronę korby lub dodając podkladki, zmienic dlugość osi suportu lub w przypadku pakietow HTII/GPX/X-Type dodać lub odjąć podkladkę pod odpowiednią miskę. Warto pamiętać, aby w zapędzie bojowym nie wybrac zbyt krótkiej osi suportu, gdyż może się okazać, iz korba będzie nam ocierać o rurki tylnego widelca. Dobrym punktem startu jest obliczenie lini łancucha dla dedykowanych danej korbie długości osi suportu.

Cala reszta to standardowe problemy i kłopoty związne z budowaniem każdego innego roweru, pomniejszone o zabawę z ciagnieciem kabli do przerzutek, kompatybilnoscią obejm zmieniarek z armaturą roweru i rozmieszczeniem manetek na kierownicy.

 

Z cyklu "porady już nieco doświadczonego singlowo" sugeruje poniższe:

1. Dobór przelożenia. Klasyczne 32x16 przy Parówie może być nieco zbyt twarde dla początkujacych adeptów jednobiegania. W koncu trzeba pamietać, że większe koła wymagają większej pary, aby obracać nimi tak samo szybko, jak Mała Kiszka. Jednobieganie to zawsze jakiś kompromis. Albo zabraknie nam przelożenia na podjazdach, albo na płaskim lub z górki nie "dokręcimy". Jak już nadmieniłem, singla bierze się ze wszystkimi pożytkami inwentarza. Jak noga zapodaje, to można jezdzić twardo, ale pytanie jest jedno: co na to powiedzą kolana za lat kilka lub kilkanaście?

2. Warto zainwestować w szeroką kierownicę i rogi. Przydaje sie to na podjazdach, kiedy siłujemy się z maszyną i gradientem, a na zjazdach, szczególnie na sztywno pozwala lepiej zachować kontrolę. I mowiąc szeroka mam na myśli coś naprawdę szerokiego, a nie jakieś krosiarskie żarty. 680mm plus to jak mi sie zdawa dobry punkt startu.

3. Sztywny singiel telepie na zjazdach. Znaczy się, ze jedziesz albo zbyt wolno, albo nie dość uważnie przykladsz się do czytania podloża przed sobą. Przy sztywnym widelcu powyżej pewnej prędkości zaczyna się poprostu przelatywać - mniej lub bardziej płynnie - nad nierównościami. Oczywiście walenie, gdzie oczy poniosą na "krechę" raczej nie wchodzi w rachubę z oczywistych względów.

4. Paradoks sztywnego singla. Polega na tym, ze warto założyc możliwie szerokie - na ile pozwoli rama - obręcze i opony. Po to, aby zejść do możliwie niskiego ciśnienia - dowolny system bezdśtkowy pomoże w tym wydatnie - i złagodzić nieco kanciastość Matki Ziemi. Najsmieszniejsze jest to, ze najpierw świadomie pozbywamy sie amortyzacji, a za chwilę staramy się za pomocą ogumienia stworzyć sobie jego namiastkę.

Winter is coming - jak mowił Eddard Stark - zatem czas na singla xD


Szacunek...
I.